24 lip 2015

Rozdział 4 "Lista jest bardzo długa"

 Witajcie kochani w ten piękny dzień.
 Na początku chciałabym przeprosić za praktycznie 
trzymiesięczną a nawet czteromiesięczną  nieobecność,
Z powodu braku weny i czasu. Wiem że obiecałam wam rozdział 
Już prawie 4 miesiące temu, tuż
po świętach, ale od tamtego czasu miewam pewne problemy,
ale teraz jestem i mam dla was kolejny rozdział. 
Zachęcam i zapraszam  do czytania,

Pozdrawiam
Kira.

PS:Czy ktoś jest na mnie zły? :D

ROZDZIAŁ NIE JEST BETOWANY, WIĘC 
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY!




Pięć dni później

Oficjalnie lekcje w Hogwarcie zaczęły się pięć dni temu. Dzisiaj, dzięki Merlinowi była już sobota. Uczniowie już odczuwają zmęczenie a szczególnie siódmoklasiści. Ogrom pracy jaki załatwili im nauczyciele, sięga zenitu. Zresztą, dało się to wyczuć w sobotni poranek w Wielkiej Sali, gdzie uczniowie rozkoszowali się wolnym dniem.
-Mówię wam, jeszcze trochę a nie będę czuć nóg- stękną Harry do obok siedzących przyjaciół
-Nie narzekaj Harry, nie jest tak chyba źle jak mówisz?- spytał Ron
-Jest gorzej mój przyjacielu- odparł i nabił na widelec kawałek szarlotki- McGonagall już zdążyła nam zadać wypracowanie na trzy strony pergaminu...-jękną
-Jakie znowu trzy strony pergaminu??- zapytał zdziwiony rudzielec
-Nie uważałeś to nie wiesz, proste- stwierdził Harry
-Mniejsza z tym, powiedz ty mi lepiej czy już z nią gadałeś?
-Że z kim?
-No ze Stanford
-Aaaa, że chodzi ci o Dianę?-  Ron pokiwał głową na znak że rozumie- Nijak- szepną ponownie i upił łyk soku z dyni
-Skoro o niej mowa,hiszpanka na horyzoncie- wtrąciła swe trzy grosze,do tej pory siedząca cicho, Miona. Harry popatrzył  w stronę wejścia do Sali Wielkiej i nagle oniemiał. Sok z dyni który znajdował się przed chwilą w buzi młodego gryfona, teraz był na jego spodniach (od.aut: Patrz gif). Harry uśmiechną się zawstydzony. Jego policzki przybrały purpury. Czarnowłosy chłopak po mimo tego że miał wielką plamę po soku na spodniach, nie odwrócił wzroku. Patrzył się z iskierkami w oczach na śliczną hiszpankę. Diana po pewnym czasie wychwyciła jego spojrzenie ale nie na długo bo chwilę potem zerknęła w dół, zwracając uwagę na jego poplamione spodnie. Ślizgonka zaśmiała się i odeszła w stronę swojego stołu. Usiadła koło Pansy, która zawzięcie próbowała coś wyjaśnić  siedzącemu obok Diabłowi.
-Słuchaj mnie ty różowy ośle, tysiąc razy ci mówiłam żebyś tak nie mówił.- odparła zła
-A ile razy ja mam ci mówić, droga Pansy, że tak właśnie jest?- powiedział oburzony. Mopsicsa już otwierała buzię żeby powiedzieć mu że jest kompletnym idiotą, ale dopiero teraz uświadomiła sobie że ktoś siedzi koło niej. Pansy odwróciła głowę w drugą stronę i zobaczyła swoją nową koleżankę, która nie mogła przestać się śmiać- A tobie co tak wesoło?- zapytał Blaise, wyprzedzając Parkinson
-Czyż on nie jest słodki?- rozmarzyła się
-Kto taki?- spytała Pansy
-Harry...
-ŻE POTTER?- Zawył Zabini zwracając na siebie uwagę połowy szkoły
-Ty, Diabeł, ale ciszej- fuknęła Diana- Wesoło mi tak bo Harry wylał na siebie sok dyniowy- zmieniła ton uciszając swojego przyjaciela.
-Serio? Ciekawe przez co- zadumał się Diabeł patrząc w stronę trójki gryfonów.
-Raczej przez kogo- odparła szczerze Parkinson-Widocznie Potter działa na nią inaczej-dodała i zasmakowała soku, chyba.
-Parkinson, co pijesz?- spytał pokrótce zaciekawiony Diabeł, puszczając żurawia w stronę kubka Mopsicy.
-Sok- odparła bezgłośnie
-Daj powąchać- poprosił. Zrezygnowana ślizgonka podała mu swój kubek a ten szybko powąchał zawartość i po chwili zagwizdał.- No no no, widzę że nie próżnujesz? Ognista z samego rana? No nieźle, Draco wie że podkradasz mu trunek z szafek?- spytał na jednym tchu czarnoskóry a na jego twarzy malował się podły uśmieszek.
-Nie i ma się nie dowiedzieć- warknęła w jego stronę, zabierając mu kubek z rąk- Jedz Diable, jak pies je to nie szczeka
-Niech ci będzie- żachną się chytrze i wrócił do jedzenia.

***
-Trwa sobota, a ja w ogóle tego nie odczuwam- jękną Ron
-To zacznij-mruknęła Hermiona.
Faktycznie. Trwa połowa soboty i ani nauczyciele ani uczniowie w ogóle tego nie odczuwali.
Przykład?
Zdenerwowany Snape wlepił dzisiaj cztery szlaban, odjął po 40 punktów każdemu domowi, nawet Ślizgonom.
-Pacz jak łazisz, Granger!- Warkną facet w czarnej pelerynie- Minus 10 punktów za szlajanie się po korytarzach... Wesley, Potter... Zejdźcie mi z drogi!- Krzykną i odszedł.
-Ale akcja, Snape podobno nawrzeszczał dzisiaj na Malfoya za wylanie soku na stół, bo rzekomo o czystość trzeba dbać i za karę odjął Slytherinowi 20 punktów.
-Merlinie, co za dzień- stękną Harry, łapiąc się za głowę- Chodźmy już na te błonia, bo w życiu tam nie dojdziemy!- Powiedział i ruszyli na dwór. Szli w ciszy. Przyjemnej ciszy. Nikt nic nie mówił , obecność sama za siebie mówiła. Każdy kto dzisiaj zachowywał się inaczej niż tak jak chociażby Snape, nie był normalny. W szczególności dzisiaj. Każdy uczeń i nauczyciel  miał zły lub poirytowany humor. Kto ktokolwiek  komuś na drodze, pożałował. I w taki oto sposób, punkty, jakie nazbierali dotychczas uczniowie wyrównały się kompletnie do zera. Przez to ich złość była jeszcze większa .
Harry, Ron i Hermiona szli właśnie w stronę niewielkiego jeziora i gdy już mieli usiąść na trawie, nagle usłyszeli piskliwy krzyk dziewczyny. Cała trójka w ekspresowym tempie odwrócili głowy w stronę dochodzącego głosu.
-Odwal się ode mnie- powiedziała rudowłosa
-Ginny, porozmawiajmy!- poprosił Diabeł
-Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, odejdź- warknęła
-Nie mam zamiaru, porozmawiajmy
-O czym? O tym jak mnie okłamałeś? Sorry, nie. Wybacz!- odpowiedziała- Ty idź lepiej do tej swojej narzeczonej,
-Słucham?-Spytał zdezorientowany- O kim mówisz?
-Kpisz sobie ze mnie?
-Nie, ja mówię poważnie...
-Skoro masz luki w pamięci idź do Greengrass, ona na pewno ci w tym pomoże
-Greengrass???? A co ona ma z tym wspólnego?
-Twoja narzeczona wszystko ci powie, jeżeli zapomniałeś. Będziecie ze sobą szczęśliwi- powiedziała prawie płacząc, biegnąc w stronę zamku. Zdezorientowany Zabini skrzywił się i z utęsknieniem patrzył jak Ginny Wesley, jego jedyna miłość, ucieka w stronę Hogwartu. Blaise nawet nie zdążył zareagować, kiedy Ron podszedł do czarnoskórego i przywalił mu prosto w twarz.
-Oszalałeś?- krzykną
-Odwal się od mojej siostry
-Słuchaj, nie zabronisz mi. Robię to na co mam ochotę i...- nie zdążył dokończyć
-A co tutaj się dzieje?- spytał Jerry Stanford- Panie Wesley, Panie Zabini, co to za zachowanie? To karygodne, obydwaj otrzymujecie szlaban, co tydzień w sobotę po kolacji w moim gabinecie. - rozkazał- A teraz wszyscy do zamku na obiat..
-Jerry zaczekaj, musimy pogadać.
-Po kolacji, Diano
-Zajebiście- mruknęła- Wtedy to będę zajęta
-No to masz pecha, do szkoły, już- poprosił i odszedł
-Policzymy się jeszcze Wesley-  zagroził czarnoskóry
-Na to liczę- odpowiedział chytrze rudowłosy
***
Trwał obiad. Każdy z uczniów był w swoim świecie.
Od porannej kłótni, między Ginny i Blaisem wszystko się wyjaśniło. Ginn opowiedziała jemu sytuację  z wakacji a on nie potwierdził tej wersji.
-Kłamała- skwitował. Ruda uwierzyła mu, przepraszając za wybuch porannej złości. No bo co to by było gdyby mu nie wybaczyła? Oni sami chcieli czegoś więcej. A co było powodem ich tymczasowego rozstania?  Astoria Greengrass. Wredna siksa jakiej jej było mało. Okłamała Ginny, mówiąc jej że ona i Diabeł są narzeczeństwem i łączy ich wielka miłość. Ruda uwierzyła.
Całe wakacje była przybita. W ogóle nie do życia.
Teraz Astoria podsłuchała rozmowę ślizgona i gryfonki. Była wkurzona. Zła...
Postanowiła działać.
Skoro problemem była o rok młodsza gryfonka, postanowiła że się jej pozbędzie!

10 minut później przy stole Gryfonów

-Widzieliście Ginny?
-Tak, zaraz powinna przyjść -oznajmił Harry-Martwię się o nią. 
-Ja też. -powiedziała Miona
-Witajcie -powiedziała uśmiechnięta Ruda-Co mamy na obiad?
-Zupę-odpowiedział Ron
-Ooo, to git. Może się w końcu najem- mruknęła rudowłosa- Coś się stało? -spytała
-Jesteś z Zabinim.- stwierdził Ron. Łyżka, którą Ginny jadła zatrzymała się w połowie drogi do jej ust, kiedy usłyszała dźwięk głosu swojego brata 
-Ron... co ty?- połknęła zupę
-Ron przywalił dzisiaj Zabiniemu prosto w szczękę. Gdyby nie Jerry obydwaj by się pobili- sprostowała Miona
-Ja... Nie twój zakichany interes- krzyknęła i wstała od stołu. Ruda ledwo stawiła nogę na ziemi a poczuła jak cały świat zaczyna się kręcić. Złapała się za głowę i wyprostowała sylwetkę. Stawiła kolejny krok ale tym razem przed oczami ukazała się czarna plama.
Zemdlała.
Nie uszło to na uwadze Hermiony
-GINNY!!!!!

10 minut wcześniej  przy stole ślizgonów

Draco, tak jak miał w zwyczaju, grzebał leniwie łyżką w zupie. Nudziło mu się jak cholera. Blaise gdzieś znikną, Pansy gada z obok siedzącą koło niej Dianę. Teodor w ogóle z nim nie gada...
"O Salazarze, co się dzieje z tym Slytherinie?"- pomyślał blondyn łapiąc się za głowę. 
Nawet nie wiedział jak sam przyłapał się na tym jak pół okiem spoglądał w stronę pewnej gryfonki. Jest ładna. Nie ma już szopy na głowie, styl ubioru całkiem się zmienił, nawet charakter jej się zaostrzył. 
Ale stop, ona jest szlamą a on czysto krwistym czarodziejem.... Nie może, tak nie wypada... 
Jego wzrok mkną ku pięknej gryfonce i gdyby nie Blaise, patrzyłby się tam tak cały czas.
-Ty idioto, przestraszyłeś mnie!
-No wybacz Smoku, ale mam zbyt dobry humor aby być zdołowanym.
-A co ci się stało?-spytał
-Tajemnica- odparł wystawiając rząd swoich białych ząbków
-Przestań się szczerzyć, bo mi zaraz dym z uszów pójdzie- jękną- Naprawdę, mógłbyś czasami mniej pić.- powiedział- I częściej myć zęby- mrukną- No serio, ile dzisiaj wypiłeś Ognistej?- poskarżył się
-Tylko...
-No serio?- wtrąciła się Diana- Facet jest szczęśliwy, a ty mu jeszcze zarzucasz to ile wypił dzisiaj wódki? - zakpiła- Jesteś idiotą, debilem, pustym człowiekiem. Brak ci piątej klepki. Masz nierówno pod kopułą. Masz się za lepszego, Twoje włosy, a przynajmniej kolor, nie są naturalne. Widziałeś ty się może w lustrze? Ile ty tego nakładasz? Po co ci żel? I tak wyglądasz jak szczur albo co gorsza... fretkę... i...
-Skończyłaś już?
-Nie, Lista jest bardzo duża, mam wymieniać dalej?- powiedziała kpiąc z niego- I tak nie zmienisz swojego zachowania, nawet jakbyś się zmienił, pożal się Boże, to już na kolanach leciałbyś do Granger i na kolanach prosił byś ją o przebaczenie, nie jestem głupia. 
-No, stary, ona to dopiero ma klasę- szepną jemu do ucha Diabeł- Przywaliła ci nieźle
-Tak poza tym, upuściłeś łyżkę na spodnie, radze zajmij się tym bo już masz widownie- powiedziała Diana, śmiejąc się Draconowi prosto w twarz. 
Smok zrobił się na twarzy cały czerwony.  Szybko rzucił zaklęcie czyszczące i zajął się jedzeniem. 
- Mówię wam, ostatnio nie mam co robić...- jękną Diabeł
-To zajmij się czymś pożyteczniejszym. Przez dzisiejszą sobotę wyrównaliśmy punkty do zera. Jak tak dalej pójdzie to w ogóle nie zdobędziemy nic- jęknęła Pansy- Diable, proponuję ci żebyś udał się do biblioteki, to ci dobrze zrobi
-No i co jeszcze? Może zaprzyjaźnię się z gryfonami?- zakpił a cały Slytherin zaśmiał się głośno. 
Uśmiechy nie schodziły nikomu z twarzy. Każdy się  śmiał i nie przejmowali się kompletnie niczym. 
Wesołe dźwięki uczniów przerwał krzyk jednej z gryfonek, jaką była Panna Granger. Każda głowa odwróciła się w ich stronę. Spojrzeli na leżące ciało Rudej i pochylającego się nad nią Rona, próbując ją obudzić.  Na marne.
Diabeł zerkną znad ramienia Smoka i się przeraził. 
Szybko przebiegł połowę sali i znalazł się koło ukochanej. Ron bez wahania pozwolił mu na wzięcie ją na ręce i razem z panią Pomfrey udali się zapewne do skrzydła szpitalnego. 
Gdy drzwi do Wielkiej Sali zamknęły się, powstał harmider. 
Uczniowie szeptali nawzajem, co mogło się stać. I żeby ślizgon tak chętnie wziął gryfonkę na ręce? Skandal. Każdy kto ich znał wiedział że byli blisko siebie ale dla połowy szkoły była to tajemnica. Każdy się przeraził, prócz niej.  To ona była winna i cieszyła się z tego jak cholera...

***

Przy stole Gryfindoru, było słychać pomruki niezadowolenia i żalu. A zaś przy stole Slytherinu trwała głośna debata.
-No jasne że się czymś zatruła- stwierdził jeden z pierwszorocznych
-Albo może coś zjadła niestrawnego?
-No a może ktoś ją otruł?
-To zapewne jej brat
-Po co miał by to robić?
-Jej rodzina?
-No to kto?
Wszyscy mieli podzielone zdania. Osądzali każdego, ale bezmyślnie... Nie wiedzieli że mieli ciut racji. 
Diana skrzywiła się lekko
-Jestem wredna, ale nie byłabym do czegoś takiego zdolna. Jeszcze wiem co to znaczy honor- jękła- kto to mógł zrobić?
-Nie bój się, Pani Pomfrey jest fachowcem a sprawcę znajdą- sprostowała Pansy
-Wieżę w to- oznajmiła. Pansy opowiedziała jej o szkole, ile się działo za nim doszło do ostatecznej wojny z Voldemortem i gdy już miała kończyć do stołu Slytherinu podbiegł zdyszany Jerry Stanford
-Co jest braciszku? Maraton sobie urządziłeś?
-Diano nie teraz...- powiedział obrażony- Załatwimy to potem u mnie w gabinecie-oznajmił
-To co się stało?- spytała kpiąc
Veneno, alguien la envenenó!*- oznajmił po hiszpańsku.- Mezcla!** - dodał zdyszany. Diana poderwała się z krzesła i ze strachem w oczach spojrzała na brata
Teraz było wszystko jasne!
Ginny Weasley została otruta!

*Veneno, alguien la envenenó!- Trucizna, Ktoś ją otruł!
**Mezcla-Mikstura

DZIĘKUJE MOIM PRZYJACIÓŁKĄ, GDYBY NIE ONE NIC BYM NIE WYMYŚLIŁA

Witam was i z góry przepraszam, rozdział nie poprawiony
Z góry przyjmuję hejty
Obrażeni???
Kira. <3


 PS: Zapraszam jutro na specjalną notkę w której dowiecie się co będzie działo się w kolejnych rozdziałach. ZAPRASZAM

6 komentarzy:

  1. Fantastyczny♥^^
    Czyżby Harry się zakochał? Tylko dlaczego w takiej wrednej małpie Dianie? No co? Obraziła Draco! Jak on śmie! Dramione... Ja tu wyczuwam Dramione... ^^^♥
    Ron, jak zwykle nadopiekuńczy xD Ale naprawdę świetny weekend xD Żyć nie umierać! Właśnie teraz widzę, jak twoi bohaterowie mordują mnie wzrokiem xD Hahaha. Wiki ogar...
    Ginny została otruta?! Ale wyjdzie z tego?! Przecież już tak wiele osób było otrutych i jakoś żyją xD
    Czekam z niecierpliwością na next!
    Buziaki♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Harry się zakochał i tak,Ginny wyzdrowieje. Diana nie jest aż taka zła. ..

      Usuń
  2. Aaaa! Co ta Greengrass wymyśliła?! >.<
    Grrr... Ale się zdenerwowałam xdd
    Biedna Ginny :((
    Blaise taki słodki! *.* Awww! <33
    Hahahha :DD Diana jak cisnęła Malfoy'owi :')))) Leżałam na podłodze ze śmiechu :D
    Czekam na next!
    Dużooo weny moja kochana! :**
    ~Chriss

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też leżałam (czt. Śmiałam) jak to pisałam. Z tą Astorią to był pomysł mojej kumpeli. Dziękuję

      Usuń
  3. Oj jak mi żal Ginny...Zostało biedactwo otrute. Mam nadzieje, że znajdą sprawce i go ukażą. Harry się chyba zakochał. Tylko, żeby to nie było tak jak z Cho. Nie trawiłam ją przez całą czwartą i piątą serie. A Blaise jak zawsze taki słodziak
    Życzę weny!!!
    Pozdrawiam,
    Beca

    OdpowiedzUsuń