ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ SWOJEJ JAKŻE KOOOCHANEJ BFF, KTÓRA PIĘKNIE POPROSIŁA MNIE O ROZDZIAŁ. KC RENIU <3
Nastał kolejny dzień. Dzień pełen wrażeń i przygód...Tak w sumie miał się wydawać.
Słońce świeciło przyjaźnie, pogoda dopisywała...
-Panno Granger, czy coś jest ciekawego za tym oknem niż moja lekcja? - Gryfonka ocknęła się z transu jak zaczarowana. Mrugnęła kilka razy i dopiero teraz oprzytomniała.
-Panie profesorze, ja przepraszam. To ... to się więcej nie powtórzy - odparła cała różowa, kiedy zorientowała się,że patrzy na nią cała klasa- Przepraszam- burknęła bardziej się rumieniąc.
Jerry Stanford kiwną głową, wiedział co ta mała przechodziła ostatnimi czasy więc tylko dodał
- Na to liczę - mruknął -No... no klaso... na następnych zajęciach udamy się na błonia. Będą to zajęcia praktyczne, gdzie w końcu będziemy mogli nauczyć władać nad naszymi końmi- młody nauczyciel oparł się o krawędź biurka- Niestety jak to nasz dyrektor, nie pozwolił mi pościć was samych ze mną na błonia, więc towarzyszyć nam będzie Hagrid. Jestem jednak świadomy że połowa z was nie jeździła na koniach i też nie macie się czym przejmować jak spadniecie z nich za pierwszym razem. Prawda Diano?- Jerry spojrzał spod okularów na swoją siostrę uśmiechając się perfidnie.
-Odczep ty się w końcu ode mnie! Miałam wtedy pięć lat!To moja wina że Herkules się mnie bał?
-Bo ciągałaś go za grzywę- odpowiedział- Tak czy siak, jazda konno może być przyjemna, ale że zbliża się weekend, a nie mogę zranić jakże moich ulubionych uczniów... po jakże wspaniałych dwóch dniach, w poniedziałek widzę na swoim biurku wypracowanie na temat koni i ich funkcji w życiu człowieka... od początków dziejów. - W klasie zabrzmiał szum niezadowolenia- Na dodatek prosiłbym o zakup strojów jeździeckich bo gdyż , ponieważ szkoła nie zgodziła się na sfinansowanie nam tego. Czy coś jeszcze? Pytania?- Ręka Miony wystrzeliła do góry- Tak?
-Na ile ma być to wypracowanie?- spytała
-Na dwie strony pergaminu- odpowiedział- Spotykamy się dzisiaj na łucznictwie, jak narazie tyle. - zadzwonił dzwonek- Możecie już iść.
Jak na rozkaz, po minucie cała klasa świeciła pustkami... no prawie
-Nie popisałeś się. Tak jakbym słyszała ciotkę Anabel.- mruknęła Diana.
-Mów za siebie, tobie by było łatwo stanąć przed klasą bupków?
-Kogo ciołku nazywasz bupkami? Krew w krew ciotka Anabel
-Serio?Przecież ona zawsze była marudą
-No i ty to masz po niej
-Oj siostra, nie przesadzaj.... To komplement.
Diana słysząc piskliwy głos brata szeroko uśmiechnęła się i po chwili razem z nim śmiała się do bólu. Brakowało im tego. Takie wspólne rozmowy, na luzie i to jak się do siebie potrafią odzywać... Od trzech lat, po raz pierwszy mogli a nie musieli. Jerry spojrzał na Dianę, podszedł do niej i ją przytulił.
-Kocham cię siostra, nie zmieniaj się.- powiedział mocniej ją tuląc do siebie
-Nie mam... - Nagle Diana zwiła się z bólu jaki poczuła na skroni i czole. Był tak silny, że aż upadła. Jej brat uklęknął koło niej, położył jej głowę na swoje kolana i aż oniemiał. Oczy Diany były szeroko otwarte i o całkowicie innym kolorze. Jerry był przerażony. Nie wiedział co ma zrobić. Głaskał ją po głowię i szeptał jej czułe słówka. On wiedział że ona się męczy ale nie mógł jej pomóc A chciał. Oczy dalej były błękitne a nie piwne. Diana powoli odzyskiwała przytomność.
-Diana? ¿Estás bien? Hermana!* - krzyknął po hiszpańsku. Chwycił ją za główę i lekko podnósł ją ku gurze. Diana mrugnęła raz a może dwa i powoli wstała z ziemi trzymając się za głowę
Zdezorientowana hiszpanka spojrzała na brata zlęknionym wzrokiem i obojętną miną by po chwili szepnąć
-Ella abriò los ojos**
***
Hermiona Granger właśnie wracała z zajęć, Było już grubo po 15:00. Westchnęła. Do weekendu została jej tylko jedna lekcja. Łucznictwo. Wytrzyma. Da radę...
-Pacz jak łazisz Granger- Młoda gryfonka spojrzała ku górze- Spóźnisz się na zajęcia
-Malfoy, ty też... - prychnęła- No co tak stoisz? Pomożesz mi wstać?- odparła. Malfoy westchną, podał Mionie rękę i gdy poczuł jej dłonie w swoich, pociągną za nie i Hermiona stała w pionie, ale zbyt blisko niego. Zdezorientowana gryfonka zaczęła szybko ale miarowo oddychać, zresztą Malfoy też. Patrzyli się oni w swoje oczy. To była przyjemna cisza. Miona odwróciła głowę, puściła ręce Dracona, schyliła się aby podnieść książki z ziemi.Cholera! To już drugi raz kiedy na siebie wpadli. Za pierwszym razem jak za drugim razem Malfoy jej pomógł
Draco zobaczył to co zamierza zrobić, więc podszedł do niej i schyliwszy pomógł jej pozbierać porozrzucane kartki po korytarzu. I gdy sięgną po ostatnią, ponownie tak jak kilka dni temu, dotkną jej dłoni.
Zapewne tak jak on i ona poczuli to samo za pierwszym razem .
Ale teraz było inaczej. Bo ani on ani ona nie zabrali dłoni. Draco zauważył jej zmieszanie i to jak się rumieni. To słodkie.
Trzymając tą jedną kartkę oboje podnieśli się nadal patrząc sobie w oczy.
-Dziękuje- odparła speszona
- Niema sprawy- odpowiedział - Idź na zajęcia.
Hermiona była zaskoczona jego zachowaniem. Był inny? Zmienił się? Granger czekaj!- Zawołał za nią . Ona się odwróciła Draco ponownie do niej podszedł, popatrzył się na nia lekko z ukosa a później poprawił jej włosy, krawat i szatę. Oczepał ją z ziemi jaka pozostała na ubraniach. - To teraz możesz iść.
-A ty? - spytała dalej oszołomiona
-Przyjdę- zbliżył się do niej - Nie spóźnię się - zapewnił ją i tak po prostu pocałował ją w czoło. Miona pisnęła. Draco uśmiechną się do niej szeroko i odszedł. To nie był żadny perfidny lub złośliwy uśmiech. To był szczery i prawdziwy uśmiech.
Po odejściu ślizgona gryfonka dotknęła czoła gdzie jeszcze przed chwilą były usta blondyna.
Cała czerwona, przypominająca raczej piwonię, poszła na zajęcia.
***
Draco musiał przyznać się że spodobało mu się bycie "rycerzem" dla tej gryfonki. Tak, jemu się podobało... i chyba nie zrezygnuje z tej roli. On, jeżeli się da, będzie ciągnąć do końca życia. Przecież obiecał coś swojej matce, prawda?
Cały uśmiechnięty od ucha do ucha poszedł w stronę klasy.
***
- O Panie Malfoy, witamy na zajęciach. Czy wie Pan, ile już jest po dzwonku?- Spytał Jerry Stanford opierając się o biurko i jednocześnie patrząc na zegarek- Co było takie pilne?
Młody dziedzic dyskretnie zerkną w stronę Miony lekko się uśmiechając? Co jest? Gryfonka zauważyła że się na nią gapi ale nic nie powiedziała... Nauczyciel łucznictwa jeszcze raz spytał się młodego dziedzica o to co robił aż dwadzieścia minut. Draco palną coś w tym stylu że zgubił swoją różdżkę i jej po prostu szukał
- No niech Panu będzie, proszę dołączyć do reszty grupy na tył- mrukną- Za nim Pan Malfoy nam przerwał mówiliśmy o rodzajach łukach. Dzisiaj niestety zaczniemy od podstawy. Jak widzicie za mną jest mini pole do strzelania a na samym końcu postawione są tarcze ze słomy. Podzielimy się na trzy grupy. Gotowi? -Usłyszał pomruki jakie rozniosły się po klasie. Jerry był wręcz szczęśliwy- Ależ się cieszę- zatarł ręce- Jest was niewielu ale myślałem że będzie was więcej , więc ja was podzielę na grupy. Malfoy, Granger, Potter i Stanford na pierwsze stanowisko. Weasley, Parkinson, Longbottom i Panna Patil Parvati na drugie. I na trzecie Pan Zabini, Panna Grangergrass, Panna Lovegood i Pan Goyle. Tak oto będziecie pracować do końca roku szkolnego... i nie słyszę wymówek. Jeżeli chcecie się wyżalić to zapraszam do mojego gabinetu. Teraz czas na zademonstrowanie.... Diana rusz swój jakże przeciętny tyłek i pokaż jak to się robi
- Stanford- szepną jej Draco- Co się stało twojemu bratu? - spytał nadal szepcząc
- Dyrektor wezwał go dzisiaj na dywanik- odpowiedziała
-Stanford nie gadaj tyle tylko pokaż jak to się robi- Mrukną lekko zły Jerry
- Ale kto?- zaczęła się z nim droczyć- Ty też masz tak na nazwisko- prychnęła. I to był zły pomysł. Jerry lekko zirytowany odjął dziesięć punktów Slitherynowi.
-Ale za co?-Za twoje gadulstwo- mrukną- Pokaż i tłumacz, to może odzyskasz te punkty- dodał. I niech mi ktoś teraz nie powie że Młody Stanford nie zmienia się w legendę postrachu tej szkoły? Snape będzie szczęśliwy.
-Okey, niech ci będzie- powiedziała i podeszła po łuk- Hmmm, łuk wykonany z drewna brzozowego a sznureczek z włośnia pegaza. Wnioskuję że to łuk jeszcze za czasów, kiedy można było polować na pegazy? - spytała a jej brat pokiwał głową- Biorę kijek- pokazała go wszystkim- odpowiednio układam go pomiędzy łukiem a cięciwą i mocno naprężam. Moja prawa noga stoi twardo na ziemi a drugą podpieram się tak żebym była odpowiednio ustawiona- tłumaczyła i pokazywała za jednym razem- Następie naprężam swoją prawą rękę i ustawiam się na wprost tarczy. Moje oczy muszą być na tyle skierowane z łukiem w stronę tarczy aby później zluźnić spust jak z pistoletu by następnie puścić strzałę- chwila wdechu - by trafiła ona w sam środek- skończyła pokazywać a cała klasa zamarła z wrażenia.
-No Diano- zagwizdał- Ślizgoni odzyskują stracone 10 punktów.- oznajmił- To teraz wasza kolej- dodał a klasa jak to miała w nawyku zaczęła marudzić
*Wszystko w porządku? Siostro?
**Ona otworzyła oczy!
No w końcu skończyłam pisać ten rozdział. Trochę mi to zajęło. Od razu mówię że nie wiem kiedy będzie kolejny. Mam za dożo na głowie. Pisząc ten rozdział bardzo się spieszyłam. I nie wiem czy nie zrobiłam gdzieś błędu. Więc za nie przepraszam.
Jak wrażenia?
Pozdrawiam
NeNe <3
Dzieki za rozdzial. Fajnie sie go czytalo,no i ten moment miedzy Draco i Hermiona... Juz mysle nad kolejna data,ktora Ci wyznacze do napisania kolejnego rozdzialu 😜
OdpowiedzUsuń